II Festiwal Piwowarów Domowych

II Festiwal Piwowarów Domowych za nami. Przyznam, że z jednej strony jestem zaskoczony poziomem niektórych piw a z drugiej, że tyle błędów zostało popełnionych. No to jedziemy.

Plusy:
1. Poziom niektórych piw. To naprawdę było świetne piwa, ba, można nawet pokusić się o słowo sztos*.
2. Przygotowanie poszczególnych stoisk. Niekiedy to tylko sam wygląd – raz palmy, innym razem rybki, czy prlowska meblościanka a jeszcze innym piwo lane z pianina. Do tego przekąski, czasem coś mocniejszego (bardzo dobre trójniaki), chipsy, żelki piwne itd.
3. Myjki (pozdrawiam BGM, jak widać można) i dystrybutory z wodą ustawione na środku hali.
4. Mnogość gatunków, podgatunków, wariacji piw.
5. Piwa z pod lady. Na nie głosować nie można było. Czasem to jakieś leżakowane wyroby a czasem po prostu piwa, które były zrobione w małej ilości.
6. Otwartość samych piwowarów. Rozumiem, że to jest jedyny tak wielki festiwal piwowarów domowych, ale w porównaniu do zblazowanych i znudzonych ludzi ze stoisk z piwem kraftowym, to miła odmiana.

* Zanim to co nie pykło, to chcę wyróżnić kilka piw i stoisk, które moim skromnym zdaniem na to zasługują.

Jeżycki Browar Piwniczny Pener – Modżajto Kurła
Świetne, lekkie piwo, które po prostu wymiatało miętą Spearmint. Mega orzeźwiające i odświeżające. Ba, limonka przykryta została przez miętę. Więcej, piwo miało półtora miesiąca, a smakowało jakby piwo było przepuszczone przez randalla z miętą! Szacun!

Alderaan Brewqery – Rey
Mimo, że ani laktozy ani soli nie było mocno czuć, to soczystość tego piwa była mega intensywna. Kwaśność umiarkowana, ale marakuja intensywna i wyraźna. Bardzo smaczne piwo na tak zwany „tymczas” gdy polowało się na coś innego.

MadMalst – OverPeach
Kwaśne z brzoskwinią. Temat wałkowany nie raz. A jednak tu był kwaskowy, niemulący, z wyraźnym owocem i bez słodyczy. Da się? Da!

AlfaKwasik – BrutAle
No gdyby tak smakowały bruty to byłby ich fanem. To nie woda z białym, wytrawnym winem jak większość dostępnych tego typu piw na rynku. Nie, tutaj była złożoność dobrego cydru (jabłka nie było nawet pół, wszystko to zasługa drożdży, które jak wspomnieli piwowarzy, mocno dały im po kieszeni), orzeźwienie przy jednoczesnej złożoności. To było coś wow.

Element Baśniowy
Food paring, który został stworzony do Prasłowiańskiej Gruszy pozamiatał wszystko. Gofr z serem wędzonym dymem z gruszy, na to chutney z gruszek, marynowany, młody pęd chmielu. Wszystko domowe, pyszne i świetnie zgrywające się z delikatnie owocowym grodziskim. Ale Chutney był niesamowity!

Pod Starą Pipą
Piwo lane z fortepianu wyglądało ekstra.

Minus:
1. Słabo działająca klimatyzacja. Rozumiem, że to duża hala, ale wyglądało, że po dwóch stronach są klimatyzatory przemysłowe. Niemniej w środku nie tylko było ciepło ale i duszno.
2. Słaba oferta foodtrucków, pięć aut. Dobrze chociaż, że po 20 nie było kolejek.
3. Masz bilet, ale nie masz dowodu? Nie wejdziesz. Serio, na żadnym festiwalu nie miałem takiej sytuacji. A tutaj gdyby nie znajomy, to trzeba by było dymać po dowód.
4. Mocne piwa – najsłabszy element imprezy. Nie piłem ich dużo, lecz te, które spróbowałem najczęściej były mega mocno niedoleżakowane i/albo dawały alkoholem.
5. Na niektórych stoiska, normalne piwa, nie te z pod lady, lano w ilości naparstka czy dwóch.
6. Zły pomysł z podaniem na mapce tylko nazwisk piwowarów bez nazw ich browarów. No i stoiska były pomieszane – część nie stała tam gdzie pokazywała mapka.

Świetna impreza, coś zupełnie innego, bo nie jest to tylko kolejny festiwal piwny. Za rok będę na pewno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.