Zdaję sobie sprawę, że piszę prawie trzy tygodnie po wydarzeniu, jednak przeziębienie dało na tyle się we znaki, że nie mogłem wcześniej zebrać myśli. Mimo, że z takim poślizgiem to mam nadzieję, że będzie to recenzja pełna. W dotychczasowych brakowało mi informacji o samym festiwalu – relacje skupiały się na premierach piwnych pomijając całkowicie logistykę.
To był mój pierwszy piwny festiwal. Dlaczego akurat FDP? Chciałem jechać na Beer Geek Madness 2 jednak nie udało mi się. Gdy jednak dowiedziałem się, że na stoisku Zaklętych Rewirów będą dostępne jeszcze puszki z browaru Alchemist decyzje podjąłem dość szybko. Swoją drogą, byłem trochę zaskoczony, że aż tyle ich zostało skoro przed BGM2 praktycznie w każdej wiadomości o tym trąbiono.
Pierwszego dnia pojawiłem się tuż po otwarciu bram. Na terenie festiwalu praktycznie jeszcze nie było ludzi a nie które stoiska jeszcze się rozkładały. Wykorzystując to szybko przeszedłem cały teren by wiedzieć gdzie muszę się pojawić zanim zjawią się tłumy. Mapka festiwalu, jak ją już znalazłem, okazała się w tym bardzo pomocna. O „festiwalowej” aplikacji na smartphony tego samego powiedzieć nie można…
Z początku przytłoczyła mnie ilość wystawców/sprzedawców: 58 punktów, na każdym po kilka (co najmniej) piw – to robi wrażenie. Od razu kilkanaście zostało wykreślonych, bo piw z tych browarów nie lubię, wykreśliłem też czeskie punkty i już było lepiej. Mimo to teren był całkiem spory i kilka kilometrów na pewno zrobiłem ;)
Pozwolę sobie teraz krótko wypisać plusy:
1. Duża ilość wystawców sprawiała, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
2. Spora ilość piw w butelkach, nawet takich, które trudno dostać.
3. Duży wybór food tracków (mimo, że większość serwowała hamburgery).
4. Ciekawy informator (choć proponowane szkło do niektórych piw jest dość kontrowersyjne, by nie napisać błędne).
5. Notatnik na końcu informatora mógł być przydatny dla niektórych.
I minusy:
1. Płukarki, mimo, że na mapce zaznaczone, łatwe do odnalezienia nie były. Czasem coś nie tak było w nich z ciśnieniem wody, co uniemożliwiało obmycie szkła.
2. Festiwalowa aplikacja, a właściwie festiwal w aplikacji o festiwalach (nie była to aplikacja napisana tylko dla FDP), działała średnio: masa zbędnych, społecznościowych opcji z których i tak praktycznie nikt nie korzystał. A już mapa festiwalu tragiczna, praktycznie nic nie pozaznaczane. Papierowa wersja była lepsza.
3. Z początku zbyt niska temperatura nalewanego piwa. Pierwszego dnia przed południem w temperaturze koło kilku stopni: ręka od szkła marzła.
4. Nalewanie piwa poniżej skali. Miałem szkło, z wyraźnie zaznaczonym 0,2l. A i tak zdarzało się, że nalewane miałem poniżej (pozdrawiam stoisko Olimpu; nieumiejętne nalewanie Panakeji, z dużą ilością piany to było mistrzostwo, aż żałuję, że tego nie nagrałem). Więcej tam nie wróciłem. I nie chodzi o to, że kilkanaście mililitrów w tą czy w tamtą ale o uczciwość. Płacę za 0,2l to tyle chciałbym dostać.
5. Wejście na stadion utrudnione: raz jednym wejście, po kwadransie innym… Jakby nie można otworzyć normalnie wejść z płyty. Ale nie, lepiej wspinać się po schodach.
6. Całkowity brak przygotowania ze strony komunikacji miejskiej. Jeśli ktoś korzystał z komunikacji publicznej, wracając z festiwalu miał zapewniony mega ścisk w tramwajach. Szkoda, że nie pomyślano o zwiększeniu częstotliwości kursowania tramwajów.
7. Konkursy (wiedzy czy rajd po multi-tapach) słabo rozreklamowane. Gdybym nie przeczytał w informatorze to bym nie wiedział.
8. Brak rozkładu wystąpień na scenie festiwalowej. A przydałby się bardzo, bo sam spóźniłem się na kilka wydarzeń.
Oraz kilka spostrzeżeń:
1. Ceny… Nie powiem, to było zaskoczenie, że 0,2l kosztowało sześć złotych (a czasem i więcej). Ja i tak te pieniądze wydałem, ale wydaje mi się, że gdyby nawet było o złotówkę tańsze to było by lepiej. I z marketingowego punktu: „spróbuj browar za piątala”, z unifikacji: gdyby wszyscy sprzedawcy podstawowe piwa (czyli dostępne również w butelkach) sprzedawali po takiej samej cenie, nie byłoby potrzeby sprawdzania cen, tylko zawsze płaciłoby się tyle samo. Oczywiście jakieś „magiczne” mogłyby być droższe.
2. Piwa w butelkach potrafiły być droższe na stoiskach danego browaru niż w sklepach z różnymi piwami. Trochę strzał w stopę…
3. Przydałoby się następnym razem większa ilość zadaszonych miejsc – parasoli nie było dużo a na terenie stadionu może i sucho było ale przeraźliwie zimno.
4. Mnie jeden bankomat nie przeszkadzał, bo wypłaciłem z niego pieniądze pierwszego dnia rano (choć na samym początku nie działał przez kilka minut; jakby nie działał w ogóle to by się działo) jednak widziałem potem do niego kolejki. Albo więcej bankomatów albo (co na pewno łatwiejsze) informacja, że płatność tylko gotówką. I to powtarzana często, by ludzie zapamiętali.
5. Trochę zdziwiła mnie strefa dla dzieci. Rozumiem, że majówka ale na festiwal piwa zabierać dzieci? Dla mnie trochę dziwne. Nie dlatego, że alkohol tylko, że na pewno sporo ludzi za trzeźwa nie była. W końcu piwka za piątaka trudno znaleźć nie było, zwłaszcza od naszych południowych sąsiadów.
6. Scena muzyczna… Pominę dobór muzyki, bo była ona praktycznie na jedno kopyto, to nie rozumiem czemu zespoły grały tak wcześnie? Można to było połączyć, w sensie koncerty z dobrymi piwkami, rozpoczynając je koło 20, jak ludzie już zwiedzą teren festiwalu.
7. Festiwalowe szkło. Kufel (?), pseudo szkło do pszenicznych oraz teku, które jak ktoś robił to rozmyślił się w połowie i dołożył do tego grubą i toporną nóżkę.
8. Aura – wiadomo, nie zależy od organizatorów lecz chyba milej by się piło piwo w ciepełku.
Podsumowując festiwal był w moim odczuciu udany. Może brakowało mi trochę imprez towarzyszących bardziej związanych z piwem: większa ilość wykładów, nie nakładanie się ich z kursami czy jakieś wystawy, to i tak można powiedzieć, że możliwość spróbowania tylu rodzai piw w jednym miejscu jest unikatowa.
Rozumiem też, że termin i długość sprawiały, że było dużo osób, które i tak zostaną przy Černá Hora (która była w miarę tania), ale sądzę, że byli i tacy, którzy spróbowali czegoś innego. Bo przecież o to chodziło, by propagować dobre piwo. I mam nadzieję, że się udało.