Browar: Birbant
Styl: Imperial Porter
IBU: 49
Blg: 18,1
Zawartość alkoholu: 7,8%
Chmiel: Tomahawk, Magnum, Fuggles, Challenger
Słód: karmelowy pilzneński, monachijski, cafe light biscuit, czekoladowy
Drożdże: US-05
Dodatki: brak
Aromat gwoździ wita już z butelki. Test na dłoni tylko potwierdza. Co śmieszniejsze, wraz z ogrzewaniem zanika. Oczywiście są też inne aromaty: palone słody, lekko kawa i gorzka czekolada.
Piana beżowa, drobno pęcherzykowa, gęsta. Barwa czarna z burgundowymi refleksami.
W smaku trochę wytrawne, czekoladowe, kawowe, kwaskowe i delikatnie alkoholowe. Goryczka ginie w tym natłoku smaków.
Jest dość nudnie, wodniście. Brakuje ciała a przez brak goryczki, która mogła by skontrować tą kawowość (która wraz z ogrzewaniem się piwa wychodzi na pierwszy plan) piwo jest męczące. Na tyle, że nie dałem rady dopić go do końca. Jakbym chciał napić się kawy to bym ją sobie zrobił.
Ocena:
Aromat: 1/10
Wygląd: 2/5
Smak: 4/10
Odczucie: 2/5
Ogólna: 5/20
Suma: 1,4/5