1. Dlaczego tyle piw ma tak niskie oceny?
Jestem weryfikatorem fantazji piwowarów. Bo przecież papier przyjmie wszystko. Tak, większość tekstów na kontrze powoduje raczej zażenowanie niż uśmiech ale nie to w nich jest dla mnie istotne. Ja czytam jak według browaru dane piwo powinno smakować lub czego mam oczekiwać i mówię „sprawdzam”.
Nie rozumiem ludzi, którzy piją jakieś piwo z dodatkiem owocu gdzie tego owocu nie idzie wyczuć ani w aromacie ani w smaku i stwierdzają, że to dobre piwo. Nie, to piwo nie jest tym czym być miało. Nie ma głównego składnika, które miało grać pierwsze skrzypce. Nie jest istotne, że to poprawne piwo w danym stylu – jeśli brakuje owocu to jest słabo.
I nie ma znaczenia, czy miał to być owoc, tropikalny aromat, słodowość czy grejpfrutowa goryczka. Staram się to wszystko zweryfikować. Bo chyba o to chodzi, prawda? By to co jest zapowiedziane czy to na stronie czy na etykiecie, miało odzwierciedlenie w butelce.
2. Dlaczego tyle piw ma tak niskie oceny?
Trzeba zrozumieć, że skala ocen piwa to pięć. Wszystko poniżej jedynki nie polecam. Do dwójki ok, można wypić. Do trójki, dobre piwa. Do czwórki świetne. Do piątki, mógłbym takie piwo mieć w lodówce zawsze. Proste prawda?
Okazuje się, że nie jest takie proste. Wystarczy zajrzeć choćby na ratebeer, gdzie ktoś pisze, że piwo smakuje jak woda, wymioty, pachnie jak popielniczka, pielucha i ocenia na dwa i pół. To albo lubuje się w takich smakach albo nie umie używać skali ocen. Jeśli wspomniane piwo dostaje pięćdziesiąt procent możliwych do uzyskania punktów, to znaczy, że oceniający chętnie by to piwo wypił ponownie. Przynajmniej ja to tak odbieram.
Tu jest inaczej, co zresztą opisałem powyżej. Tak więc nie bawię się w „jechanie” po piwie a potem wystawiam mu dwa. Tylko jeden (albo i niżej) i do widzenia.
3. Dlaczego kupuję piwa z browarów, których wypusty mi wcześniej nie smakowały?
Najczęściej robię to z dwóch powodów. Po pierwsze, czuję „misję” oceniania.
Nie raz czytałem, że jakieś piwo jest po prostu mega a jak przychodziło co do czego to było obecne tylko i wyłącznie rozczarowanie. Mam cichą nadzieję (która już kilka razy się potwierdziła, ale lubię myśleć, że tych razy było więcej, tylko o nich nie wiem), że moja szczerość w recenzjach pozwoli ludziom unikać złych zakupów. I to tak naprawdę nie ma znaczenia, czy ktoś już w krafcie siedzi czy nie. Choć chyba tych drugich łatwiej zrazić. Bo jak ktoś przeczytał, że w piwie jest „wyraźne mango”, otwiera piwo a tam brak zapachu owocu a w smaku eurolager to co taki człowiek zrobi? Odwróci się i stwierdzi, że już lepiej kupić Żywca, bo ma większą goryczkę niż Perła.
Owszem, recenzje są skalane moim gustem ale nie ma recenzji czysto oceniających, bez żadnego wpływu autora. Jestem niezależny więc piszę co myślę.
Może i moje wymagania są większe niż sporej części ludzi (zwłaszcza tych piszących/nagrywających) ale jak wspominałem, ja robię to z pasji a nie dla hajsu/darmowego piwa/gadżetów etc.
4. Co zyskuję a co przez niezależność tracę?
Daje poczucie, że przynajmniej piszę co myślę. Choć hate jest spory. „Bo jak to tak, przecież [tutaj należy wstawić dowolną nazwę piwa] jest zajebiste a Ty chujowo tak oceniłeś?!”. Cóż, ja nie muszę pisać jak wszyscy. Nie czuję również potrzeby dodawania punktów tylko dlatego, że piwo pochodzi z Polski. Jest aż nadto miejsc w necie, gdzie wszystkie browary są głaskane po główce, nawet jak ewidentnie coś spierdolą. No bo przecież należy wspierać, bo to polskie. Chuja.
Ogólnie z nowym rokiem zajdą pewne zmiany, które dotyczą tego powyżej, ale o tym później.
Pieniążki oczywiście tracę. Była propozycja odkupienia domeny, recenzji „sponsorowanych” na zasadzie „wyślemy zestaw, kilka piwek, gadżety, za dobre recenzje”. Zawsze odmawiam. Stać mnie by kupić piwo i je ocenić według tego co oferuje.
Zawsze płacę za piwo czy wejście na jakąś imprezę. Nie czuję żadnego zobowiązania wobec nikogo, bo nikomu nie muszę się „odwdzięczać”. Chcę jedynie, by ludzie, którzy czytają moje wypociny wiedzieli, że nie ma tu ani jednej recenzji „we współpracy”.
5. Jakie zmiany na 2018?
Po 2017 uświadomiłem sobie dobitnie, że jest wiele piw, które po prostu są mega słabe. Z nowym rokiem postanowiłem, że taryfa ulgowa się skończyła. Jeśli piwo będzie słabe to wpadnie do Piwnych Januszy. Koniec pobłażania przy piciu czegoś, co miało być IPA a nie jest nawet APA i wrzucania tego w normalne recenzje. Nie powinno się więcej tolerować braku umiejętności, chęci przyoszczędzenia (nie potrzeba skreślać), skoro browary zamiast podnosić poziom, nadal babrzą się w bagienku.
Bardzo możliwe, że jest to wina ludzi pokroju samozwańczego „krula” polskiego kraftu, który przecież nie widzi sensu w „masakrowaniu” miernych wypustów polkisch browarów. Jak widać, nie przynosi to skutków (prócz faktu, że hajs za „recenzje we współpracy” się zgadza).
Chcę by tutaj można było przeczytać moje odczucia, których nie przysłania Jagiełło czy innych Kazimierz.
I to się nie zmieni.