Coraz częściej spotykam się z opiniami, że polski kraft jest nudny/zły/za drogi (nie potrzeba skreślać). Nudny, bo w większości powstają tylko IPA chmielone tylko amerykańskimi chmielami. Zły, bo tu warka nie wyszła, tam zmienili zasyp i już nie jest to samo a jeszcze gdzie indziej nie wyczuwalny jest dodatek, który miał grać główne skrzypce w piwie. Za drogi, bo jak płacić po 10 zł za butelkę, która nie jest taka jak sobie kupujący wyobrażał? No jak tak można?! Skandal!
Wydaje mi się, że wiem z czego to wynika i postaram się rzucić na to trochę światła, próbując zrozumieć dziwną nagonkę na polski kraft.
Konsumenci mają dość kupowania piw, które ciągle są chmielone amerykańskimi odmianami, bo przez to piwa mają podobne aromaty i smaki. Nie będę zaprzeczać czy potwierdzać tej tezy, bo odczucia są przecież indywidualne. Faktem za to jest, że polski kraft nadal jeszcze ma „fazę” na takie chmiele. Tylko czekam aż zaczną pojawiać się takie same opinie, tylko o chmielach z Nowej Zelandii, na które jest coraz większy hype.
Jednak tutaj należy zastanowić się czy aby nie za wcześnie wiesza się na browarnikach przysłowiowe psy? Przecież po tylu latach, gdzie nie było praktycznie nic oprócz wysoko odfermentowanego lagera, nie można dziwić się, że wszyscy sypią duże ilości chmielu do piwa. Jakby chcieli nadgonić te „stracone” lata robiąc głównie mocno chmielone gatunki.
Wydaje się, że problem jest inny – porzucanie innych gatunków na rzecz tych, w których mocno się chmieli i ten chmiel nie jest przykrywany przez słód czy dodatki. Przy całej radości robienia piw mocno chmielonych jakby w odstawkę poszły (choć powoli to się zmienia) piwa, która dużej ilości chmielu nie wymagają. Owszem, jest sporo witbierów ale porównując choćby ich liczbę premier a IPA to będziemy mieli stosunek rzędu 1:7 na rzecz IPA. Nie wspominam tu już choćby o koźlakach czy amber ale.
A może to wynik faktu, że style, które nie wymagają mocnego chmielenia czy wręcz jest to w nich nie pożądane, ujawniają słabość polskiego kraftu? Pokazują, że jest problem ze zrobieniem piwa, gdzie chmiel nie będzie głównym atutem w piwie a jedynie dopełnieniem całości. Premier takich piw nie jest przecież dużo jeśli zestawimy je z mocno chmielowymi odpowiednikami. Oczywiście są wyjątki lecz pisze o jakby głównym nurcie.
Słyszałem jak i czytałem wiele razy opinie, że zrobienie dobrego pilznera świadczy o klasie browaru. Nie chodzi o to czy zgadzam się z tym czy nie ale ile mamy kraftowych pilznerów? Wiem, że wiele osób uważa, że nie jest to piwo w którym można się wykazać. Więc dlaczego nie zostało takie piwo przez jakiś browar kraftowy uważone? Nawet jeśli fani chmielu nie byli by zadowoleni to raz, że można by było udowodnić wszystkim malkontentom, że jednak się da i można a dwa byłby to dobry produkt do rozbudzenia ciekawości konsumentom masowego piwa. A być może to byłby ich start w kraftowe piwo.
Coraz częściej pojawiają się opinie o niskim standardzie następnych warek. Z rozrzewnieniem wspominana jest pierwsza warka jako ideał a następne już zawierają szeroką paletę błędów: od zmniejszonej ilości chmielu, po zmieniony zasyp aż na zmniejszenie koronkowaniu kończąc. Różnie bywa z prawdziwością zarzutów ale fakt jest taki, że coraz częściej, z każdą kolejną warką, jest więcej negatywnych opinii. Każdy też ma swój gust, smak i pamięć. I z tą ostatnią może być różnie – często coś co zapamiętane zostało jako coś wybitnego przy kolejnym piwie, pitym po jakimś czasie, okazuje się co najwyżej średnim piwem. Jednak nikt nie obwinia swojej pamięci a browarników. A czy z tym piwem nie jest tak jak z partnerami? Z czasem idealizujemy sobie coś co wcale błędów pozbawione nie było…
Oczywiście może też zdarzyć się tak, że kolejna warka danego piwa zmieniony ma zasyp czy proporcje chmielu. Ale browar o tym nie informuje. Oczywiście, nikt nie odbiera mu prawa do eksperymentowania i ulepszania czy zmieniania receptury ale wypadało by podać stosowną informację. Pominąwszy uczciwość, konsument, zwłaszcza tak niszowego produktu, zasługuje na szacunek. A zmiany bez informacji przypominają trochę zagrania w stylu „mamy markę, możemy z nią zrobić co chcemy a ciemny lud to i tak kupi”.
Po za tym w momencie zmiany receptury wcześniej podana informacja może działać tylko na plus. W sprzedaży jest jeszcze dajmy na to piąta warka i pojawia się informacja, że warka szósta będzie miała zmienione proporcje zasypu oraz będzie zawierać inne chmiele. Klienci będą wiedzieć co kupują a ci bardziej doświadczeni będą mogli odłożyć piwo z piątej warki by porównać je z tym z szóstej.
Wydaje mi się, że głównie dostaje się browarom nie zmianę receptury tylko właśnie za brak informacji o tych zmianach. Dobrze jest mieć piwa, które na rynku są jakiś czas, ciągle są warzone nowe warki i jesteśmy pewni tego co kupujemy. Taka bezpieczna przystań po eksperymentach z piwami z nowych browarów.
Są jeszcze opinie o zepsutych warkach ale trudno mi pisać o czymś czego nie doświadczyłem. Jednak wypada zaznaczyć, że opinie o wadach w jakiejś partii piszą różnic smakosze, którzy zawiedzeni są jakością danej warki. Choć często bywa tak, że inni wyrażają zupełnie przeciwne opinie. O tych samych warkach.
Pozostaje jeszcze kwestia ceny. Średnia cena butelka polskiego kraftowego piwa to 9 zł. Nie jest to tanio, jeśli porównamy to do czegokolwiek – płac, cen piwa koncernowego (zdaje sobie sprawę z braku sensu takiego komparacji lecz i takie można przeczytać) czy cen kraftowych piw zagranicznych. Jeśli do tego doda się, brak równości warek, zdążające się błędy w piwie czy niezgodność produktu z opisem (brak chmielu takiego, w zasypie jest słód, który został niewymieniony) to cena wręcz szokuje. A tak w ogóle to i tak jest wszystko robione po kosztach, bo przecież browary kraftowe skrzykują się razem, kupują duże ilości chmielu i wychodzą im grosze na kilogramie. Tak samo ze słodami. A woda jest jakakolwiek, najlepiej prosto z kranu (nie żebym miał coś przeciwko) i w ogóle nie sprawdzana pod kątem jakości, nie filtrowana etc.
Naprawdę tego typu opinie można przeczytać na forach czy w komentarzach na piwnych blogach. Nie rozumiem skąd się to bierze. Chyba po prostu mamy, jako naród, tendencję do teorii spiskowych i wszędzie widzimy, że ktoś nas próbuje oszukać.
Jakiś czas temu pogodziłem się, że kupując kilka butelek kraftowych piw zapłacę tyle jak za litr Finlandii. Jestem świadomy tego ile to wszystko kosztuje: surowce, opakowania, logistyka. Wydaje tyle na piwo, bo szukam w nim smaków, zapachów, czegoś innego. Jestem koneserem piwa. Dla mnie picie nowego piwa to podróż. W odpowiednim szkle, z odpowiednią muzyką. Do tego, co wydawać by się mogło wielu umyka, zdaje sobie sprawę z faktu, że browary to nie organizacje charytatywne i też chcą zarobić. Ale robię to dlatego, że cały czas szukam nowych smaków, doznań i zapachów.
Do tego należy pamiętać, że nie trzeba przecież pić wszystkich piw. Nie każda premiera musi być odhaczona jako wypita. Wiem, że nie jedna osoba by tak chciała ale jak nie ma się funduszy to należy mierzyć siły na zamiary. Kupować te rodzaje piw, które pokrywają się z naszymi ulubionymi. Albo eksperymentować. Niemniej jednak należy pamiętać, że to nasze wybory – nikt nas nie zmusza do kupna, nikt nie gwarantuje, że gatunek piwa, który pijemy pierwszy raz zwali nas z nóg. Życie to sztuka wyborów i trzeba mieć tego świadomość.
Cieszę się jak piję piwo, które uważam, że się udało. Pewnie, wkurzam się jak coś jest do dupy. Ale bez żalu wylewam do zlewu nawet prawie całą butelkę jak mi nie smakuje. Jeśli jest tak, bo mi styl nie podpasował to ok, mam tylko żal do siebie. Lecz jestem przynajmniej bogatszy o wiedzę, że nie dla mnie taki a taki gatunek. Jeśli jednak spartolone jest piwo, które lubię to już gorzej. Nigdy nie przekreślam browaru po jednej butelce. Jakiś czas później robię drugie podejście. Jeśli jest tak samo – cóż, więcej piwa z tego browaru nie kupuję. Dobrze jeśli jest inne piwo, które mogę wypić by dowiedzieć się czy tylko dane piwo z browaru jest złe czy wszystkie. W pierwszym przypadku zachodzę w głowę co jest nie tak. Jedno piwo z wadami produkcyjnymi a inne, warzone w tym samym browarze już są ok. W drugim przypadku omijam piwa z tego browaru.
Powtórnie czytając to co napisałem widzę, że wkradło się trochę sarkazmu pomieszanego z ironią. Ale nie mogę chyba inaczej pisać o malkontenctwie na polski kraft jaki obecnie przelewa się w sieci. Część zarzutów jest jak dla mnie tak absurdalna, że nie jestem w stanie inaczej na nie reagować. Reszcie przydałoby się jakieś potwierdzenie, bo pisanie ot tak, że coś jest złe przez kilka osób gdy inne piszą, że jest ok wygląda co najmniej dziwnie. Co innego gdyby większość wyrażała negatywne opinie. Ale tak nie jest.
Doprawdy nie wiem skąd się wzięła moda na ten hate. Mam tylko nadzieję, że tak jak szybko się pojawił tak szybko zniknie. Bo szkoda, by malkontenctwo psuło coś tak dobrego.
Wszystkie screeny to wypowiedzi różnych fanów piwa i pochodzą z dużego forum o piwie. Zamazałem pseudonimy oraz prywatne informacje, bo mimo, że napisane są na forum to wolę mieć pewność, że nikt się nie przyczepi. Choć w sumie to i tak jest to ogólnie dostępne – kto będzie chciał to znajdzie bez trudu.
Azog
Tak sobie czytam ten artykuł oraz screeny wypowiedzi forumowiczów i zastanawiam się gdzie tu jest zawarta tytułowa konkluzja, dokąd zmierzasz polski krafcie, primo:
Tu jest raczej podjęta polemika z a raczej monolog z wypowiedziami innych osób na tematy „stare jak polski kraft” ( co mnie tylko zawsze dziwiło że w innych krajach jednak można taniej, ale to tak na marginesie). Myślałem że będzie to raczej rozprawka z aktulnymi trendami lub próba wywróżenia przyszłości, a tak dowiedziałem się tego co wszyscy tak naprawdę wiedzą.
secundo:
Polski kraft ma przed sobą jak dla mnie ciekawą przyszłość a rysuje się raczej w ciekawych barwach. A co do reszty (cen, jakości, itp.) zweryfikują konsumenci:)
To tak tylko moim zdaniem
Pozdrawiam Serdecznie Autora!
Hop Head
Tytuł jest trochę przewrotny, bo nie chodzi o odpowiedź na to pytanie przeze mnie. Ja tylko wszedłem w polemikę z twierdzeniami forumowiczów jak słusznie zauważyłeś. A chyba każdy po przeczytaniu załączonych screenów dojdzie do sam gdzie według cytowanych osób polski kraft zmierza ;)
I przymierzam się do poruszenia aktualnych trendów, które wyraźnie odciskają piętno na polskim krafcie, ale czasu na razie brak.. Co do wróżenia co będzie dalej – widziałem takie próby na innych blogach i wychodziło to, delikatnie pisząc, cienko.
Pozdrawiam również.