Lech Free Limonka z Miętą
To, że jest taki tytuł cyklu wcale nie znaczy, że będą tu tylko piwa, które Janusz może kupić i mówić, że pije coś innego czy radlery dla Grażyny. Będą tu też piwa, która niby hop heada powinny odrzucać a jednak nie są takie złe. I to jest przykład takiego piwa.
Piwo jest bezalkoholowe, więc można pić wszędzie. Do tego jest w małej puszcze a to tylko kolejny plus (bo o wiele łatwiej wypić 0.33l Pepsi niż 0,5l). No i jeszcze jest smakowe – limonka z miętą. Więc prawie piwne mojito (ah ile bym dął by usłyszeć w pobliskiej Żabce jak jakiś dres rzuca do kasjera „i jedno modżito dla mojej świni”).
Tak czy siak wyrób piłem schłodzony dobrze więc i tragedii nie było. Aromat mięty jakiś jest za to limonki brak. W smaku coś jakby zanurzyć na chwilę listek mięty i dodać kropelkę limonki. Nie jest intensywnie ale wystarczająco by przykryć podły smak Lecha. Największym plusem tego wyrobu jest to, że dobrze gasi pragnienie i nie jest taki słodki jak inne radlery. I można pić wszędzie w przeciwieństwie do pozostałych owocowych mixów.
Desperados Nocturno
Spróbowałem tego wynalazku jeszcze przed kampanią reklamową. Bardzo lubię rum i choć wiedziałem, że jego smaku w tym wyrobie nie uświadczę (tak jak smaku tequli w oryginalnym Desperadosie) to ciekawość wzięła górę.
Już po aromacie można przewidzieć co to będzie. Jest bardzo słodko, trochę cynamonu i brązowego, miałkiego (tak, pachnie inaczej od kryształu) cukru. W smaku dramat i tragedia – obezwładniająca słodycz. Nic nie kontruje tego ulepku. Wyrób był dobrze schłodzony jednak nic to nie dało.
Oczywiście nie smakuje jak rum. I nawet koło rumu nie leżało. Po kilku łykach kanał.
Warka Radler Czarna Porzeczka
Pierwszy radler od Warki jest ok, zarówno w wersji 2% jak i 0%. Jabłkowa wersja dobra już nie jest ale postanowiłem spróbować nowości. Nie przepadam za porzeczką od czasów Finlandii o takim smaku ale wiedziałem, że raczej będzie to mniej intensywny smak. I nie pomyliłem się.
W aromacie sztuczny aromat porzeczki jak z soku Caprio. W smaku podobnie. Niby jest limonka choć za bardzo jej nie czuć. Nie jest kwaskowo a słodkawo.
Ot taka oranżadka o posmaku porzeczki. Jak kto lubi.
Redd’s Gruszka i Chili
Wszyscy śmieją się z Reddsa, że niby damskie piwo a sami popijają radlerki, bo Tyskie czy Okocim zrobiło. I Janusze nawet nie widzą, że radler ma 2% i jest to mix piwa i lemoniady w proporcjach 40-60 a Redds to piwo z sokiem w proporcjach 90-10. To tyle jeśli idzie o naśmiewanie się z tego piwa.
To połączenie, z racji, że lubię gruszkę wydawało mi się ciekawe. I już wiem, że ta ciekawość mnie kiedyś zgubi.
W aromacie jest gruszka jak z napoju gazowanego, który zawiera soku gruszkowego szalony 1%. Do tego gdzieś w tle majaczy papryka jak z tanich chipsów. W smaku nie jest lepiej – spora słodycz, posmak gruszki i grzejąca w gardło przyprawość w stylu tanich chipsów paprykowych. Tyle, że trochę ostrzej.
Nie jestem fanem łączenia ulepku z ostrością, więc piwo szybko wylądowało w kanale.