Birbant Borderline

Browar: Birbant
Styl: Imperial Stout
IBU: brak danych
Blg: 24,5
Zawartość alkoholu: 10%
Chmiel: brak danych
Słód: brak danych
Drożdże: brak danych
Dodatki: laktoza, śliwka z Łącka, lactobacillus, brettanomyces

W aromacie kupny dżem śliwkowy, trochę kwaśno. Z tyłu za to wychodzą lekko bandaże i delikatnie kąsa nozdrza alkohol.
Piana nie występuje. Barwa nieprzejrzystej czerni.
Od razu praktycznie zaskakuje fakt, że piwo nie jest pełne. Ba, nawet pół pełne. Mimo deklarowanych prawie 25 stopni plato, ciało jest rozmyte. Jest wodniście, zwłaszcza zważywszy na ekstrakt. Przypomina to bardziej jakąś 18 i to zarówno w odczuciu jak i smaku. Nie ma tutaj czekoladowej słodowości, jest raczej rozwodniona kawa.
Śliwka gdzieś tam się przewija, lecz nie jest dominującym smakiem. Tym bardziej dodatkiem do czekoladowości, bo tej jak wspomniałem nie ma.
Przypomina to jakiegoś portera z dodatkiem śliwki, w którym zaszło coś nie do końca dobrego. Wypić się da, ale czuć, że nie wszystko ułożyło się tak jak miało.
Posmak kwaśny, niby owocowy, ale pod koniec przewija się ziołowość. Kojarzy się z cukierkami na gardło. Plus, że jest to krótkie.

Meh.
Kupiłem z ciekawości, mimo, że obiecywałem sobie, że więcej nic nie kupię z tego browaru. A tutaj dostałem co? Zmarnowany potencjał mocnego risa, który mógł być fajnie podkręcony owocem. Zakładam, że dodatek obu szczepów drożdży miało tutaj odegrać rolę podkręcająca, ale niestety ewidentnie coś nie pykło.
Ale będzie. Kolejny browar ląduje na czarnej liście.

Ocena:
Aromat: 5/10
Wygląd: 1/5
Smak: 3/10
Odczucie: 1/5
Ogólna: 3/20
Suma: 1,3/5

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.