Browar: Mazurski
Styl: Farmhouse
IBU: brak danych
Blg: 13
Zawartość alkoholu: 5,2%
Chmiel: Huell Mellon
Słód: pilzneński, pale ale
Drożdże: Kveik
Dodatki: pędy sosny
W ogóle to piwo jest dziwne. Gdyby nie znał wcześniejszych piw z tego browaru, to napisałbym, że odważne. Jednak miałem wątpliwą przyjemność pić ich wypusty wcześniej.
Tak wiec mamy farmhouse, na kveikach, to jeszcze jakoś się spina. Do tego pędy sosny – no tu już są pewne obawy, bo jednak to wyrazisty smak i zgrać go z takim piwem łatwo nie będzie. Zwłaszcza takiemu browarowi. A do tego nagazowane jest to piwo azotem.
Niby brzmi ciekawie, ale jak już wspomniałem, przez wykonawcę nie sądzę by było dobrze.
Aromat prezentuje się następująco – cytrynowa lemoniada, miód i pędy sosny. Wszystko przypomina jakiś napój z tymi składnikami. Nie jest on byt intensywny.
Piana mizerna, na szkle nie pozostaje. Barwa ciemno miodowa, zmętnione.
Od razu zaznaczę, że mimo usilnych starań, efektu kaskadowego nie uświadczyłem. Więcej – przy nalewaniu, butelka jakby się zatkała i przez chwilę leciało piwo bardzo słabym strumieniem. Więc może i efekt kaskadowy się odbył, tyle, że w butelce.
Piwo pozbawione jest totalnie gazu, nie ma śladu goryczki i do tego jest dość nijakie. Blisko wodnistości jest, choć słodowa strona czasem gdzieś w tle zamajaczy. Nie pomaga jej smak miodu, który również przemyka w tle.
W smaku jest cytrynowa skórka ale i sporo jej gorzkiej wersji. Smak pędów czuć tylko w momencie przełykania i objawia się ona raczej drewnem niż świeżością. Samego bazowego piwa praktycznie nie idzie tutaj wyłapać.
Przez to, że nie ma tutaj wyraźnego punktu zaczepienia, odnieść można wrażenie, co zresztą już na początku napisałem, że piwo jest nijakie. Bo tak jest. Po kilkunastu sekundach od ostatniego łyka totalnie nie wiem co piłem.
Posmak krótki, cytrynowy z nutą miodu i drewna.
Spodziewałem się padaki, a nie było tak totalnie źle. Co nie znaczy, że chciałbym to piwo powtórzyć.
Ocena:
Aromat: 6/10
Wygląd: 1/5
Smak: 4/10
Odczucie: 1/5
Ogólna: 5/20
Suma: 1,7/5